Słysząc, czytając, czy mówiąc o podobnych przedsięwzięciach, każdy z nas ma w głowie zawsze jedno pytanie: "No ale po co, skoro już to jest przetłumaczone, nikt tego może nie zainstaluje, hejterstwo sięgnie zenitu?". Prawda li to, ale dlaczego Pani Adamczyk-Garbowska przetłumaczyła Kubusia Puchatka jako Fredzię Phi Phi? Dlaczego tłumacze proponują nowe tłumaczenia Tolkiena, Szekspira?
Dysputa na ten temat byłaby długa, ale powód na bank jest jeden, jakże autentyczny - bo, kurna, tłumacz (skupmy się na tych samozwańczych reformatorach, pomińmy muzyków robiących covery, reżyserów odświeżających filmy po latach) chce coś udowodnić. Nie zawsze jest to na zasadzie "wytykam wam błędy laicy i prostacy." Fakt, są na tym świecie ludzie, którzy robią coś, bo sądzą, że mogą to zrobić lepiej niż poprzednik, poprawić po nim błędy i dać światu ulepszoną wersję. A są też ludzie, którzy po prostu twierdzą, że można temat ugryźć od innej strony. Nie dla zysku, nie dla linczowania innych, ale dla samego faktu, że można pokazać ludziom "Patrzajcie no, a tak też można i wszystko też będzie działać. Może warto też czasami i w tę stronę kierować uwagę."
Do takich ludzi należę i ja w tym momencie, pisząc te słowa na klawiaturze. Morrowind to gra, do której mam wielki szacunek (jako gracz) i sentyment (jako dziecko z czasów, gdy boisko było całym światem, a komputer to magiczna nagroda z "Idź na całość"). Dlatego właśnie to ta gra, oraz inne dzieła Bethesda Softworks i społeczności graczy z nimi związanych, posłużą za kanwę do tego projektu.
Dysputa na ten temat byłaby długa, ale powód na bank jest jeden, jakże autentyczny - bo, kurna, tłumacz (skupmy się na tych samozwańczych reformatorach, pomińmy muzyków robiących covery, reżyserów odświeżających filmy po latach) chce coś udowodnić. Nie zawsze jest to na zasadzie "wytykam wam błędy laicy i prostacy." Fakt, są na tym świecie ludzie, którzy robią coś, bo sądzą, że mogą to zrobić lepiej niż poprzednik, poprawić po nim błędy i dać światu ulepszoną wersję. A są też ludzie, którzy po prostu twierdzą, że można temat ugryźć od innej strony. Nie dla zysku, nie dla linczowania innych, ale dla samego faktu, że można pokazać ludziom "Patrzajcie no, a tak też można i wszystko też będzie działać. Może warto też czasami i w tę stronę kierować uwagę."
Do takich ludzi należę i ja w tym momencie, pisząc te słowa na klawiaturze. Morrowind to gra, do której mam wielki szacunek (jako gracz) i sentyment (jako dziecko z czasów, gdy boisko było całym światem, a komputer to magiczna nagroda z "Idź na całość"). Dlatego właśnie to ta gra, oraz inne dzieła Bethesda Softworks i społeczności graczy z nimi związanych, posłużą za kanwę do tego projektu.
* * *
No dobra, ale pitolę tak pitolę, a ani słówkiem o tym, co w ogóle chcę w takim razie pokazać. Jednak, by przejść do takich wyznań, należy ugryźć temat szerzej. Tutaj pojawia się pojęcie kultury, ale nie takiej, że babkę w drzwiach puścić trzeba, tylko takiej jak pierogi, gejsza, amerykański futbol, czy tutki fiutki Papusasów.
Kultura to nieodzowny element każdego kraju, regionu, a w niektórych przypadkach to i kilku chatek w dżungli. Taki niepozornie bezproblemowy temat, ot jest sobie kultura no i co, w tłumaczeniu wsadził palec w tyłek i zagiął niejednemu tłumaczowi, czy też teoretykowi. Weźmy, na przykład, dwie najbardziej interesujące mnie w tym momencie kultury - polską i angielską/amerykańską. Przekładamy książkę z języka angielskiego na polski, słownik każdy ma, no w czym może być problem. W wielu rzeczach. Tłumaczę zdanie, pisząc, że bohater pojechał zrobić zakupy w Wallmart. Część czytelników zrozumie, część może skojarzy, część nawet nie zarejestruje dziwnego słowa, a jednak część zatrzyma się na chwilę w tym miejscu i stwierdzi, że nie rozumie, a chce wiedzieć co to ten Wallmart. Pomyśli ktoś zatem, że w takim razie przetłumacz Wallmart jako Biedronkę, każdy zrozumie. Owszem. Zatem nasz bohater John wsiądzie do swojego, powiedzmy tam, plymoutha i chłonąc poranne nowojorskie powietrze, jadąc Bayonne Crossing, stwierdzi sobie, że wskoczy do BIEDRONKI i zrobi zakupy. Wynik conajmniej tak płytki, jak talerze z zupą w "Klanie". Owszem można iść dalej w ten absurd. Nasz bohater, teraz Józek Walendziak, zasłużony przodownik pracy, jadąc polonezem, wdychając zapach obiadu z pobliskiej stołówki szkolnej, zajeżdża do Biedronki. Wszystko gra, tylko jaki wtedy mamy tego sens? Ale, ale. Poszli my w absurdy totalne. Ogólnie rzecz w tym, że jestem zwolennikiem tłumaczeń, które nie idą na rękę czytelnikowi, a autorowi książki. W teorii tłumaczenia niektórzy teoretycy zajmują się problemem domestykacji i foreignizacji tekstu. Domestykacja, najkrócej rzecz ujmując, to właśnie nasza Biedronka w NYC. Foreignizacja to nic innego jak odwrotność domestykacji. Tłumaczymy sens zdań, ale oddajemy kulturę autora książki albo kulturę akcji dzieła. Nie upraszczamy, stosując bardziej zrozumiałe odpowiedniki. Oczywiście można stosować powyższe założenia tłumaczeniowe na różne sposoby, na różnych płaszczyznach tekstu itp itd. Można mieszać domestykację z foreignizacją, można cudawianki robić z tekstem. Wspomnialem jednak wyżej, że jestem za foreignizacją. U mnie w tłumaczeniu na Longbeach nie zaśpiewa Patrycja Markowska, a Japończyk w Tokio nie podjedzie do pracy Fiatem 125p. Jeśli chodzi o kulturę, nie chciałbym upraszczać książki czytelnikowi. Jeśli sięga ktoś po Stephena Kinga, to wie skąd on pochodzi i wie, że akcja powieści nie będzie się toczyła w Wieliczce, tylko zapewne w stanie Maine, USA. |
Powiedzmy, że tak wygląda moje podejście do "kultury" czytelnika i "kultury" książki, której tłumaczenie czytelnik wziął do ręki. Jednak jak ugryźć temat ten w przypadku, gdy przekładamy książkę z języka angieskiego na polski, ale już nie tłumaczymy życia statystycznego Johna, czy Susan, czy innej Justin Bieber, a życie grupy śmiałków, którzy walczą ze smokami, piją rozcieńczone wino w karczmach, łapią choroby w zamtuzach? Mowa tutaj o fantasy, a dokładniej, chciałbym własnie przejść do tematu kultury w tejże literaturze.
Otóż załóżmy, że amerykański autor powieści fantasy tworzy swój świat. Wow, no shit. No ale dobrze, zastanówmy się jaki to będzie świat. A no taki, w którym zapewne wszystkie rasy będą porozumiewać się Wspólną Mową, która do bólu będzie przypominać angielski, pojawi się kupa nazw ludzkich osad brzmiących mniej więcej tak: Watercreek, Stormshire, Havenfort. Pisarz wydaje swoją książkę, jest na nią boom i w Polsce tłumacz dostaje zlecenie: przetłumacz to arcydziello. Zatem znowu mamy sytuację kultura obca vs polska, pomysli ktoś. A właśnie, że ja jestem innego zdania. W tym przypadku wychodzę z założenia, że kultura pisarza jest tylko "podstawą" do stworzenia kultury trzeciej -> kultury tegoż właśnie świata fantasy. Stąd te zbieżności, ale nie jest to kultura ani amerykańska, ani angielska (podkreślam MOIM ZDANIEM). Jest to nowy twór, w którym krasnolud z elfem kłóci się po angielsku tylko po to, by czytelnik nie musiał wertować kartek przepełnionych dialogami w stylu: "Shaed kaed njal?" "Dron kesja bald". I też po to, by pisarz nie musiał walić głową w klawiaturę, by podobne teksty generować. W takiej sytuacji moje stanowisko "utrudniacza" tłumaczeń zmienia się niczym ta skarpeta na wietrze. W tym przypadku jestem zdania, że nasza trzecia kultura, kultura świata fantasy z danego utworu, jest tworem sztucznym. Nie skrzywdzimy wielce realiów tego świata zmieniając jego "podstawę" kulturową z amerykańskiej na polską. Tutaj nie będzie grzechem jeśli ork pójdzie na zakupy jednak do Biedronki, bo tam majonez tańszy (dupa tam, a nie tańszy). Tym właśnie sposobem docieramy do celu tego projektu. Pokazać krok po kroku, czy da się jednak zmienić podejście do fantasy. Wywalać wszelkie angielskie elementy i zastępować je naszymi polskimi. Tak, aby jednak kraina ta wydawała się jeszcze bardziej magiczna - bo nasza. Dlatego mam nadzieję, na przykładzie Morrowinda, pokazać, że takie podejście miałoby sens; warto, aby człek rozpoczął nową grę i dowiedział się, od jakiegoś czerwonookiego zboczyla bez koszulki, że oto właśnie dotarł do Powichrza, a za chwil kilka rozpocznie się jego zwiedzanie. Na nowo. Ze mną;) |