Dawno wpisu nie było, ale nie oznacza to, że nic się nie dzieje. Dzieje się dużo, praca wre. Edytor, który udostępnia mi zespół Iron Squad, został usprawniony, więc i praca z nim jest łatwiejsza i przyjemniejsza.
Obecnie siedzę nad monotonnym tłumaczeniem nazw lokacji. Wyniki zostaną przedstawione wkrótce. Dziś jednak chcę udostępnić, po raz pierwszy zresztą, większą partię tekstu Powichrza. Kompletną "książkę", jaką można znaleźć w świecie gry. Słowo książka jest wzięta w cudzysłów nie bez powodu. Fikcyjne książki to tak naprawdę krótkie teksty, po kilka stron. Jest ich dużo i w ramach przerw w pracy nad innymi kategoriami, chcę tłumaczyć te teksty własnie. Każdy jest na swój sposób różny, każdy stanowi wyzwanie. Tłumaczenia literackie:)
Miłej lektury każdemu zbłąkanemu wędrowcowi. (Przepraszam za kodowania, ale edytor nie pozwala na skopiowanie czystego tekstu, przeskakuje do edycji;P).
<DIV ALIGN="CENTER"><FONT COLOR="000000" SIZE="3" FACE="Magic Cards"><BR>
Dramat na zamku Xyr<BR>
Sztuka w jednym akcie<BR>
pióra Baloth-Kula<BR><BR>
<DIV ALIGN="LEFT"><BR><BR>
Dramatis Personae<BR>
Clavides, kapitan Imperiańskiej Straży. Pochodzi z Cyrodiil.<BR>
Anara, dunmerska służka.<BR>
Ullis, porucznik Imperiańskiej Straży. Argonianin.<BR>
Zollassa, młoda, argoniańska magini<BR>
<BR>
Późny wieczór. Sztuka zaczyna się we wnętrzu Wielkiej Sali Wejściowej zamku w Scath Anud, pełnej wspaniałych mebli oraz
gobelinów. Jedynym źródłem światła są pochodnie. Na środku sceny znajdują się wielkie metalowe drzwi - główne wejście do
zamku. Nad tymi drzwiami są schody prowadzące na półpiętrze. Po lewej stronie sceny widać drzwi do biblioteki. Są teraz
zamknięte. Po prawej stronie sceny stoi ogromna zbroja, wysoka na sześć metrów, niemal dotyka sufitu pomieszczenia. Chociaż nie daje się nikogo zauważyć, zza drzwi do biblioteki dobiega kobiecy śpiew.<BR>
<BR>
Rozlegający się nagle łomot do żelaznych drzwi wejściowych sprawia, że śpiew się urywa. Drzwi biblioteki otwierają się i
ANARA, służka o pospolitym wyglądzie, wychodzi i spieszy z otwarciem drzwi wejściowych. Stoi w nich CLAVIDES, przystojny
mężczyzna ubrany po imperiańsku.<BR>
<BR>
ANARA: Dobry wieczór, serjo.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Dobry wieczór. Czy zastałem twego pana?<BR>
<BR>
ANARA: Nie, serjo, jestem tu sama. Mój pan, Sedura Kena Telvanni Hordalf Xyr, przebywa właśnie w swojej zimowej rezydencji.
Czy jest coś, w czym mogę panu pomóc?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Być może. Mógłbym wejść do środka?<BR>
<BR>
ANARA: Ależ oczywiście, serjo. Proszę. Może kapkę flina?<BR>
<BR>
Clavides wchodzi do sali i rozgląda się.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Nie, dziękuję. Jak ci na imię?<BR>
<BR>
ANARA: Anara, serjo.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Anaro, kiedy twój pan opuścił Scath Anud?<BR>
<BR>
ANARA: Będzie ponad dwa tygodnie. Temu jestem w zamku sama, serjo. Reszta służby i niewolników, co to zajmują się jego
lordowską mością, podróżuje z nim. Czy coś się stało?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Owszem, stało. Znasz Popielanina o imieniu Sul-Kharifa?<BR>
<BR>
ANARA: Nie, serjo. Nie znam nikogo o takim imieniu.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Zatem już i nie poznasz. Nie żyje. Znaleziono go kilka godzin temu, w popielnych ziemiach, umierającego na
wskutek odmrożenia. Zachowywał się jak szaleniec. Niemal nie dało się go zrozumieć, ale pośród jego ostatnich słów padło
'zamek' oraz 'Xyr'.<BR>
<BR>
ANARA: Umierającego na odmrożenia przy takiej fali gorąca w ziemiach popielnych? B'vek, dziwne to. Możliwe, że mój pan znał tego mężczyznę, ale przecie ten był Popielaninem, a mój pan jest z rodu Telvanni. Pan raczy mi wybaczyć za impertynencję,
ale przyjaźni bym się nie doszukiwała, serjo.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Czy to biblioteka twego pana? Miałabyś coś przeciw, abym tam zajrzał?<BR>
<BR>
ANARA: Niech serjo wchodzi gdzie mu się podoba. Niczego nie ukrywamy. Jesteśmy wierni Imperium.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Z tego co słyszę, wszyscy są Telvanni.<BR>
<BR>
(Uwaga autora: niniejsza kwestia winna być wypowiedziana z sarkazmem. Publiczność zacznie się śmiać - to nigdy nie zawodzi, bez względu na politykę miejscowych.)<BR>
<BR>
Clavides wchodzi do biblioteki i zaczyna przeglądać książki.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Trzeba by tu kurz zetrzeć.<BR>
<BR>
ANARA: Tak, serjo. To właśnie miałam czynić, ale zapukaliście do drzwi.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Jestem co wdzięczny. Jeśli byś skończyła, nie ujrzałbym miejsca w kurzu, skąd niedawno zabrano całkiem pokaźną
księgę. Zdaje się, że twój pan to czarodziej.<BR>
<BR>
ANARA: Nie, serjo. Znaczy, on dużo czyta i bada, ale zaklęć nie rzuca, jeśli o to wam chodzi z tym czarodziejem. On jest
kena, był żakiem i inne takie. Chociaż, jeśli tak teraz gdybię, to chyba wiem co się stało z tą księgą. Jeden czy drugi
kena z akademii był tu wczoraj i pożyczył kilka książek. Jest dobrym znajomym mego pana, więc uznałam, że nic złego się nie
stanie.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Ten kena... czy zwał się może Warvim?<BR>
<BR>
ANARA: Mobło tak być. Nie pamiętam.<BR>
<BR>
CLAVIDES: W akademii jest podejrzany nekromanta. Zwie się Kena Warvim. Aresztowaliśmy go wczoraj. Nie wiemy jakie to
sprawunku miał w akademii, ale wiemy, że coś knuł. Czy to ten sam, który pożyczył księgę? Mały jegomość. Chromy, z
więdniejącą nogą?<BR>
<BR>
ANARA: Nie, serjo. To nie kena z wczoraj. Ten był chłop na schwał, co to chodził normalnie. Tak widziałam.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Chciałbym przejść się po reszcie przybytku, jeśli to nie problem.<BR>
<BR>
Clavides wchodzi na górę, a poniższy dialog prowadzi z półpiętrza i pomieszczeń wyżej. Anara kontynuuje porządki na dole,
przysuwając ławę z wysokim oparciem tuż przed wysoką zbroję, by wyszorować podłogę.<BR>
<BR>
ANARA: Czy mogę zapytać, serjo, czego tam szukacie? Może zda się wam moja pomoc?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Czy to wszystkie pomieszczenia w tym zamku? A sekretne przejścia?<BR>
<BR>
ANARA (śmiejąc się): Och, serjo! A co by Sedura Kena Telvanni Hordalf Xyr miał za pożytek z sekretnych przejść?<BR>
<BR>
CLAVIDES (patrząc na zbroję): Twój pan jest pokaźnych rozmiarów.<BR>
<BR>
ANARA (śmiejąc się): Och, serjo, nie droczcie się. To zbroja olbrzyma, ozdoba taka. Mój pan ubił tego olbrzyma dziesięć
wiosen temu. To taka jego pamiątka.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Tak, prawda. Coś o tym słyszałem, gdy zaczynałem tutaj służbę. Ktoś, kogo zwą Xyr ubił olbrzyma. Jednak nie
wydaje mi się, aby miał na imię Hordalf. Pamięć mnie zawodzi, ani chybi. A jak zwał się olbrzym?<BR>
<BR>
ANARA: Obawiam się, że nie pamiętam, serjo.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Ja pamiętam. Torfang. 'Wydostałem się z tarczy Torfanga'.<BR>
<BR>
ANARA: Nie rozumiem, serjo. Tarczy torfanga?<BR>
<BR>
Clavides zbiega po schodach i przygląda się zbroi.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Sul-Kharifa wspominał coś o wydostaniu się z tarczy Torfanga. Uznałem, że bredzi w amoku.<BR>
<BR>
ANARA: Ale olbrzym nie ma tarczy, serjo.<BR>
<BR>
Clavides odpycha z drogi ławę z wysokim oparciem, odkrywając wielką tarczę przy podstawie zbroi.<BR>
<BR>
CLAVIDES: A jednak posiada. Zakryłaś ją tą ławą.<BR>
<BR>
ANARA: Nie uczyniłam tego umyślnie, serjo! Sprzątałam jeno! Oglądam tę zbroję codziennie, serjo, i b'vek zaklinam, że nigdy
nie zwróciłam uwagi na tarczę!<BR>
<BR>
CLAVIDES: Spokojnie, Anaro. Wierzę ci.<BR>
<BR>
Clavides naciska na tarczę i podnosi ją, odsłaniając tunel prowadzący w dół.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Zdaje się, iż Sedura Kena Telvanni Hordalf Xyr potrzebuje jednak sekretnego przejścia. Mogłabyś podać mi
pochodnię?<BR>
<BR>
ANARA: B'vek, nigdy tego nie widziałam!<BR>
<BR>
Anara ściąga ze ściany pochodnię i podaje ją Clavidesowi. Clavides wchodzi do tunelu.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Czekaj tutaj.<BR>
<BR>
Anara spogląda za Clavidesem, gdy ten znika w tunelu. Zdaje się być podniecona i w końcu biegnie do drzwi wejściowych. Gdy je otwiera, stoi w nich ULLIS, argoniański pułkownik w straży Imperium. Anara krzyczy.<BR>
<BR>
ULLIS: Nie chciałem cię wystraszyć.<BR>
<BR>
ANARA: Nie teraz! Odejdź!<BR>
<BR>
ULLIS: Obawiam się, że kapitan nie byłby zadowolony, pani.<BR>
<BR>
ANARA: Jesteś tu ... z kapitanem? Błogosławiona matko.<BR>
<BR>
Clavides wychodzi z tunelu, blady. Przez chwilę dochodzi do siebie, by móc coś powiedzieć.<BR>
<BR>
ULLIS: Kapitanie? Co tam jest?<BR>
<BR>
CLAVIDES (do Anary): Czy wiedziałaś, że twój pan jest nekromantą? Że wasza piwnica pełna jest trupów?<BR>
<BR>
Anara mdleje. Ullis zanosi ją do ławy i na niej kładzie.<BR>
<BR>
ULLIS: Niech no spojrzę, serjo.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Za chwilę się przekonasz. Będziemy potrzebować wszystkich żołnierzy z posterunku, aby wywieźć stąd wszystkie te
ciała. Ullisie, widziałem dość bitew w swoim życiu, ale coś takiego... to nie to samo. Khajiici, ślimuchce, dunmerowie,
cyrodiilczycy, bretończycy, nordyci, spaleni żywcem, otruci, porażeni na śmierć, stopieni, rozerwani, wywróceni na drugą
stronę, podarci na strzępy i zszyci ponownie.<BR>
<BR>
ULLIS: Uważacie, że Popielańczyk uciekł? To właśnie miało miejsce?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Nie wiem. Ullisie, czemu ktoś miałby czynić coś takiego?<BR>
<BR>
Rozlega się pukanie do drzwi. Clavides otwiera je. Młoda, argoniańska kobieta, ZOLLASSA, stoi w nich, pakunek oraz
list.<BR>
<BR>
ZOLLASSA: Witam. Nie jesteście lordem Xyr, prawda?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Nie. Co tam macie?<BR>
<BR>
ZOLLASSA: Mam mu dostarczyć pewien pakunek oraz epistołę. Czy wróci niedługo?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Nie sądzę. Kto was tutaj przysłał?<BR>
<BR>
ZOLLASSA: Mój mentor z akademii, Kema Warvim. Noga mu nie domaga, więc poprosił mnie by przynieść te tutaj jego lordowskiej mości. Tak w sumie, jeśli mam być szczerą, miałam się tu zjawić już wczoraj, lecz byłam zajęta.<BR>
<BR>
ULLIS: Bądź pozdrowiona, siostro. Przekażemy pakunek jego lordowskiej mości, gdy tylko go ujrzymy.<BR>
<BR>
ZOLLASSA: Ach, witajcie, bracie. Słyszałam o pewnym przystojnym Argonianinie w Scath Anud. Niestety obiecałam dostarczyć paczkę bezpośrednio do rąk jego lordowskiej mości. I tak już się spóźniłam. Nie mogę po prostu...<BR>
<BR>
CLAVIDES: Jesteśmy ze Straży Imperiańskiej, pani. Weźmiemy zarówno pakunek, jak i list.<BR>
<BR>
Zollassa niechętnie podaje Clavidesowi pakunek oraz list. Odwraca się, by odejść.<BR>
<BR>
ULLIS: Gdy będziemy chcieli porozmawiać, znajdziemy was w akademii?<BR>
<BR>
ZOLLASSA: Tak. Pomyślnych wieści, bracie.<BR>
<BR>
ULLIS: Dobranoc, siostro.<BR>
<BR>
Gdy Zollassa wychodzi, Clavides otwiera pakunek. W środku jest księga z wieloma luźnymi kartkami.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Chyba znaleźliśmy zaginioną księgę. Dostarczono nam ją prosto w ręce.<BR>
<BR>
Clavides zaczyna po cichu, do siebie, czytać księgę.<BR>
<BR>
ULLIS (do siebie, zadowolony): Argonianka w Scath Anud. I to ładna, jak się patrzy. Mam nadzieję, że nie byliśmy zbyt
niemili. Już męczą mnie te wszystkie kobiety z ich gładką, mokrą skórą. Byłoby wspaniale móc się z nią spotkać, gdy już
skończę służbę. <BR>
<BR>
Gdy tak prawi, otwiera list i zaczyna czytać.<BR>
<BR>
ULLIS (wciąż do siebie): Wygląda na kogoś z południa, tak jak ja. Wiecie, Argonianki z północy Czarnych Mokradeł są... o
wiele... mniej...<BR>
<BR>
Ullis wraca do czytania, porażony treścią listu. Clavides przerzuca stronice na koniec księgi i czyta ostatnie zdania.<BR>
<BR>
CLAVIDES (czytając): Pisane na czarno 'The khajiickie samiec wykazał zaskakująco niską odporność na proste zaklęcie
błyskawic, ale udało mi się uzyskać ciekawe efekty przy zaklęciu kwasowym średniej instancji rzucanym powoli, przez kilka
dni'. Na czerwono, na marginesie, 'Tak, rozumiem. Czy zaklęcie zostało rzucone jednakowo na całą powierzchnię ciała obiektu
badania?' Na czarno, 'Nordycka samica została poddana szesnastu godzinom zaklęcia mrozu, co w efekcie zamroziło jej ciało,
pozostawiając nieruchomą. W końcu wyzionęła ducha. Inaczej było z nordyckim samcem, czy z Popielaninem, którzy znacznie
wcześniej zapadali w śpiączkę, lecz później wracali do zdrowia. Popielanin chciał później uciec, ale udało mi się nad nim
zapanować. Natomiast Nordyta wykazał się ciekawą, nazbyt silną reakcją na proste ogniste zaklęcie i wyzionął ducha. Spójrz
na załączoną ilustrację'. Na czerwono, 'Tak, widzę. Po oparzeniach i lezjach wnioskuję, że zaszło jakieś wewnętrzne
spopielenie spowodowane, być może, kombinacją krótkiego wybuchu płomienia, po którym nastąpiło długie wystawienie na
działanie mrozu. Jaka szkoda, że nie mogę ujrzeć eksperymentu osobiście. Mimo wszystko, gratuluję tak wspaniałej notacji'.
Na czarno, 'Dziękuję za sugestię odnośnie powolnego zatruwania mojej służki Anary. Zalecone dawki uzyskały niesamowite
rezultaty, nieznacznie ograniczając jej pamięć. Planuję gwałtownie zwiększyć dawki i zbadać czas potrzebny, by coś
zauważyła. Będąc przy temacie, jaka szkoda, że nie posiadam żadnych obiektów argoniańskich, ale handlarze niewolników
biecali mi kilka zdrowych okazów na jesieni. Chcę sprawdzić ich metabolizm, porównując go z tym u elfów i ludzi. Śmiem
twierdzić, iż zaklęcie błyskawicy średniej instancji, rzucane na Argonianina falą ciągłą, nie byłoby śmiertelne przez
przynajmniej kilka godzin. Podobnie jak w przypadku cyrodiilskiej samicy oraz olbrzyma, oczywiście'. Na czerwono, 'Byłoby
wielką szkodą czekać do jesieni, by się przekonać'.<BR>
<BR>
ULLIS (czytając list): Pisane czerwonym atramentem, 'Oto twój Argonianin. Proszę, daj znać o wynikach'. Podpisane jest
'Kema Warvim'.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Na Kynareth, to nie nekromancja. To magia zniszczenia. Kena Warvim i Kena Telvanni Hordalf Xyr nie prowadzili
badań nad śmiercią, a nad ograniczeniami magicznych tortur.<BR>
<BR>
ULLIS: List nie jest adresowany do Keny Telvanni Hordalf Xyr, a do Sedury Iachilli Xyr. Jak myślicie, jego żona?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Iachilla. To imię Telvanni z domu Xyr osoby, o której słyszałem w związku z zabiciem olbrzyma. Lepiej zabierzmy
stąd służącą. Potrzeba jej uzdrawiacza.<BR>
<BR>
Clavides budzi Anarę. Zdaje się ona być zdezorientowana.<BR>
<BR>
ANARA: Co się dzieje? Kim jesteście?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze. Zabieramy cię do uzdrawiacza.<BR>
<BR>
ULLIS: Potrzebujesz płaszcza, Iachillo?<BR>
<BR>
ANARA: Dziękuję, ale nie, nie jest mi zimno...<BR>
<BR>
Anara/Iachilla urywa, zdając sobie sprawę, że ją mają. Clavides i Ullis wyciągają miecze.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Jej lordowska mość ma na palcach czarny atrament.<BR>
<BR>
ULLIS: A gdy ujrzałyście mnie w drzwiach, myślałyście, że jestem argonianinem, którego przysłał wasz przyjaciel Warvim.
Temu to usłyszałem 'Nie teraz. Odejdź'.<BR>
<BR>
ANARA/IACHILLA: Jesteście bardziej spostrzegawczy niż Anara. Nie pojmowała co się dzieje, nawet gdy potroiłam zaklęcie
trucizny i wyzionęła ducha przy, z tego co zaobserwowałam, wyraźnej agonii.<BR>
<BR>
ULLIS: A ja czym miałem być uraczony najpierw? Błyskawicą czy ogniem?<BR>
<BR>
ANARA/IACHILLA: Błyskawicą. Ogień uważam za zbyt nieobliczalny.<BR>
<BR>
Gdy to mówi, pochodnie gasną. Na scenie zapada zupełna ciemność.<BR>
<BR>
Nie słychać odgłosów walki, szczęku mieczy. Nagle rozbłyska błyskawica i zapada cisza. W ciemności odzywa się
Anana/Iachilla.<BR>
<BR>
ANARA/IACHILLA: Fascynujące.<BR>
<BR>
Gdy zapada kurtyna, ma miejsce jeszcze kilka rozbłysków.<BR>
<BR>
KONIEC.<BR>
<BR>
Obecnie siedzę nad monotonnym tłumaczeniem nazw lokacji. Wyniki zostaną przedstawione wkrótce. Dziś jednak chcę udostępnić, po raz pierwszy zresztą, większą partię tekstu Powichrza. Kompletną "książkę", jaką można znaleźć w świecie gry. Słowo książka jest wzięta w cudzysłów nie bez powodu. Fikcyjne książki to tak naprawdę krótkie teksty, po kilka stron. Jest ich dużo i w ramach przerw w pracy nad innymi kategoriami, chcę tłumaczyć te teksty własnie. Każdy jest na swój sposób różny, każdy stanowi wyzwanie. Tłumaczenia literackie:)
Miłej lektury każdemu zbłąkanemu wędrowcowi. (Przepraszam za kodowania, ale edytor nie pozwala na skopiowanie czystego tekstu, przeskakuje do edycji;P).
<DIV ALIGN="CENTER"><FONT COLOR="000000" SIZE="3" FACE="Magic Cards"><BR>
Dramat na zamku Xyr<BR>
Sztuka w jednym akcie<BR>
pióra Baloth-Kula<BR><BR>
<DIV ALIGN="LEFT"><BR><BR>
Dramatis Personae<BR>
Clavides, kapitan Imperiańskiej Straży. Pochodzi z Cyrodiil.<BR>
Anara, dunmerska służka.<BR>
Ullis, porucznik Imperiańskiej Straży. Argonianin.<BR>
Zollassa, młoda, argoniańska magini<BR>
<BR>
Późny wieczór. Sztuka zaczyna się we wnętrzu Wielkiej Sali Wejściowej zamku w Scath Anud, pełnej wspaniałych mebli oraz
gobelinów. Jedynym źródłem światła są pochodnie. Na środku sceny znajdują się wielkie metalowe drzwi - główne wejście do
zamku. Nad tymi drzwiami są schody prowadzące na półpiętrze. Po lewej stronie sceny widać drzwi do biblioteki. Są teraz
zamknięte. Po prawej stronie sceny stoi ogromna zbroja, wysoka na sześć metrów, niemal dotyka sufitu pomieszczenia. Chociaż nie daje się nikogo zauważyć, zza drzwi do biblioteki dobiega kobiecy śpiew.<BR>
<BR>
Rozlegający się nagle łomot do żelaznych drzwi wejściowych sprawia, że śpiew się urywa. Drzwi biblioteki otwierają się i
ANARA, służka o pospolitym wyglądzie, wychodzi i spieszy z otwarciem drzwi wejściowych. Stoi w nich CLAVIDES, przystojny
mężczyzna ubrany po imperiańsku.<BR>
<BR>
ANARA: Dobry wieczór, serjo.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Dobry wieczór. Czy zastałem twego pana?<BR>
<BR>
ANARA: Nie, serjo, jestem tu sama. Mój pan, Sedura Kena Telvanni Hordalf Xyr, przebywa właśnie w swojej zimowej rezydencji.
Czy jest coś, w czym mogę panu pomóc?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Być może. Mógłbym wejść do środka?<BR>
<BR>
ANARA: Ależ oczywiście, serjo. Proszę. Może kapkę flina?<BR>
<BR>
Clavides wchodzi do sali i rozgląda się.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Nie, dziękuję. Jak ci na imię?<BR>
<BR>
ANARA: Anara, serjo.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Anaro, kiedy twój pan opuścił Scath Anud?<BR>
<BR>
ANARA: Będzie ponad dwa tygodnie. Temu jestem w zamku sama, serjo. Reszta służby i niewolników, co to zajmują się jego
lordowską mością, podróżuje z nim. Czy coś się stało?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Owszem, stało. Znasz Popielanina o imieniu Sul-Kharifa?<BR>
<BR>
ANARA: Nie, serjo. Nie znam nikogo o takim imieniu.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Zatem już i nie poznasz. Nie żyje. Znaleziono go kilka godzin temu, w popielnych ziemiach, umierającego na
wskutek odmrożenia. Zachowywał się jak szaleniec. Niemal nie dało się go zrozumieć, ale pośród jego ostatnich słów padło
'zamek' oraz 'Xyr'.<BR>
<BR>
ANARA: Umierającego na odmrożenia przy takiej fali gorąca w ziemiach popielnych? B'vek, dziwne to. Możliwe, że mój pan znał tego mężczyznę, ale przecie ten był Popielaninem, a mój pan jest z rodu Telvanni. Pan raczy mi wybaczyć za impertynencję,
ale przyjaźni bym się nie doszukiwała, serjo.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Czy to biblioteka twego pana? Miałabyś coś przeciw, abym tam zajrzał?<BR>
<BR>
ANARA: Niech serjo wchodzi gdzie mu się podoba. Niczego nie ukrywamy. Jesteśmy wierni Imperium.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Z tego co słyszę, wszyscy są Telvanni.<BR>
<BR>
(Uwaga autora: niniejsza kwestia winna być wypowiedziana z sarkazmem. Publiczność zacznie się śmiać - to nigdy nie zawodzi, bez względu na politykę miejscowych.)<BR>
<BR>
Clavides wchodzi do biblioteki i zaczyna przeglądać książki.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Trzeba by tu kurz zetrzeć.<BR>
<BR>
ANARA: Tak, serjo. To właśnie miałam czynić, ale zapukaliście do drzwi.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Jestem co wdzięczny. Jeśli byś skończyła, nie ujrzałbym miejsca w kurzu, skąd niedawno zabrano całkiem pokaźną
księgę. Zdaje się, że twój pan to czarodziej.<BR>
<BR>
ANARA: Nie, serjo. Znaczy, on dużo czyta i bada, ale zaklęć nie rzuca, jeśli o to wam chodzi z tym czarodziejem. On jest
kena, był żakiem i inne takie. Chociaż, jeśli tak teraz gdybię, to chyba wiem co się stało z tą księgą. Jeden czy drugi
kena z akademii był tu wczoraj i pożyczył kilka książek. Jest dobrym znajomym mego pana, więc uznałam, że nic złego się nie
stanie.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Ten kena... czy zwał się może Warvim?<BR>
<BR>
ANARA: Mobło tak być. Nie pamiętam.<BR>
<BR>
CLAVIDES: W akademii jest podejrzany nekromanta. Zwie się Kena Warvim. Aresztowaliśmy go wczoraj. Nie wiemy jakie to
sprawunku miał w akademii, ale wiemy, że coś knuł. Czy to ten sam, który pożyczył księgę? Mały jegomość. Chromy, z
więdniejącą nogą?<BR>
<BR>
ANARA: Nie, serjo. To nie kena z wczoraj. Ten był chłop na schwał, co to chodził normalnie. Tak widziałam.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Chciałbym przejść się po reszcie przybytku, jeśli to nie problem.<BR>
<BR>
Clavides wchodzi na górę, a poniższy dialog prowadzi z półpiętrza i pomieszczeń wyżej. Anara kontynuuje porządki na dole,
przysuwając ławę z wysokim oparciem tuż przed wysoką zbroję, by wyszorować podłogę.<BR>
<BR>
ANARA: Czy mogę zapytać, serjo, czego tam szukacie? Może zda się wam moja pomoc?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Czy to wszystkie pomieszczenia w tym zamku? A sekretne przejścia?<BR>
<BR>
ANARA (śmiejąc się): Och, serjo! A co by Sedura Kena Telvanni Hordalf Xyr miał za pożytek z sekretnych przejść?<BR>
<BR>
CLAVIDES (patrząc na zbroję): Twój pan jest pokaźnych rozmiarów.<BR>
<BR>
ANARA (śmiejąc się): Och, serjo, nie droczcie się. To zbroja olbrzyma, ozdoba taka. Mój pan ubił tego olbrzyma dziesięć
wiosen temu. To taka jego pamiątka.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Tak, prawda. Coś o tym słyszałem, gdy zaczynałem tutaj służbę. Ktoś, kogo zwą Xyr ubił olbrzyma. Jednak nie
wydaje mi się, aby miał na imię Hordalf. Pamięć mnie zawodzi, ani chybi. A jak zwał się olbrzym?<BR>
<BR>
ANARA: Obawiam się, że nie pamiętam, serjo.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Ja pamiętam. Torfang. 'Wydostałem się z tarczy Torfanga'.<BR>
<BR>
ANARA: Nie rozumiem, serjo. Tarczy torfanga?<BR>
<BR>
Clavides zbiega po schodach i przygląda się zbroi.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Sul-Kharifa wspominał coś o wydostaniu się z tarczy Torfanga. Uznałem, że bredzi w amoku.<BR>
<BR>
ANARA: Ale olbrzym nie ma tarczy, serjo.<BR>
<BR>
Clavides odpycha z drogi ławę z wysokim oparciem, odkrywając wielką tarczę przy podstawie zbroi.<BR>
<BR>
CLAVIDES: A jednak posiada. Zakryłaś ją tą ławą.<BR>
<BR>
ANARA: Nie uczyniłam tego umyślnie, serjo! Sprzątałam jeno! Oglądam tę zbroję codziennie, serjo, i b'vek zaklinam, że nigdy
nie zwróciłam uwagi na tarczę!<BR>
<BR>
CLAVIDES: Spokojnie, Anaro. Wierzę ci.<BR>
<BR>
Clavides naciska na tarczę i podnosi ją, odsłaniając tunel prowadzący w dół.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Zdaje się, iż Sedura Kena Telvanni Hordalf Xyr potrzebuje jednak sekretnego przejścia. Mogłabyś podać mi
pochodnię?<BR>
<BR>
ANARA: B'vek, nigdy tego nie widziałam!<BR>
<BR>
Anara ściąga ze ściany pochodnię i podaje ją Clavidesowi. Clavides wchodzi do tunelu.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Czekaj tutaj.<BR>
<BR>
Anara spogląda za Clavidesem, gdy ten znika w tunelu. Zdaje się być podniecona i w końcu biegnie do drzwi wejściowych. Gdy je otwiera, stoi w nich ULLIS, argoniański pułkownik w straży Imperium. Anara krzyczy.<BR>
<BR>
ULLIS: Nie chciałem cię wystraszyć.<BR>
<BR>
ANARA: Nie teraz! Odejdź!<BR>
<BR>
ULLIS: Obawiam się, że kapitan nie byłby zadowolony, pani.<BR>
<BR>
ANARA: Jesteś tu ... z kapitanem? Błogosławiona matko.<BR>
<BR>
Clavides wychodzi z tunelu, blady. Przez chwilę dochodzi do siebie, by móc coś powiedzieć.<BR>
<BR>
ULLIS: Kapitanie? Co tam jest?<BR>
<BR>
CLAVIDES (do Anary): Czy wiedziałaś, że twój pan jest nekromantą? Że wasza piwnica pełna jest trupów?<BR>
<BR>
Anara mdleje. Ullis zanosi ją do ławy i na niej kładzie.<BR>
<BR>
ULLIS: Niech no spojrzę, serjo.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Za chwilę się przekonasz. Będziemy potrzebować wszystkich żołnierzy z posterunku, aby wywieźć stąd wszystkie te
ciała. Ullisie, widziałem dość bitew w swoim życiu, ale coś takiego... to nie to samo. Khajiici, ślimuchce, dunmerowie,
cyrodiilczycy, bretończycy, nordyci, spaleni żywcem, otruci, porażeni na śmierć, stopieni, rozerwani, wywróceni na drugą
stronę, podarci na strzępy i zszyci ponownie.<BR>
<BR>
ULLIS: Uważacie, że Popielańczyk uciekł? To właśnie miało miejsce?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Nie wiem. Ullisie, czemu ktoś miałby czynić coś takiego?<BR>
<BR>
Rozlega się pukanie do drzwi. Clavides otwiera je. Młoda, argoniańska kobieta, ZOLLASSA, stoi w nich, pakunek oraz
list.<BR>
<BR>
ZOLLASSA: Witam. Nie jesteście lordem Xyr, prawda?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Nie. Co tam macie?<BR>
<BR>
ZOLLASSA: Mam mu dostarczyć pewien pakunek oraz epistołę. Czy wróci niedługo?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Nie sądzę. Kto was tutaj przysłał?<BR>
<BR>
ZOLLASSA: Mój mentor z akademii, Kema Warvim. Noga mu nie domaga, więc poprosił mnie by przynieść te tutaj jego lordowskiej mości. Tak w sumie, jeśli mam być szczerą, miałam się tu zjawić już wczoraj, lecz byłam zajęta.<BR>
<BR>
ULLIS: Bądź pozdrowiona, siostro. Przekażemy pakunek jego lordowskiej mości, gdy tylko go ujrzymy.<BR>
<BR>
ZOLLASSA: Ach, witajcie, bracie. Słyszałam o pewnym przystojnym Argonianinie w Scath Anud. Niestety obiecałam dostarczyć paczkę bezpośrednio do rąk jego lordowskiej mości. I tak już się spóźniłam. Nie mogę po prostu...<BR>
<BR>
CLAVIDES: Jesteśmy ze Straży Imperiańskiej, pani. Weźmiemy zarówno pakunek, jak i list.<BR>
<BR>
Zollassa niechętnie podaje Clavidesowi pakunek oraz list. Odwraca się, by odejść.<BR>
<BR>
ULLIS: Gdy będziemy chcieli porozmawiać, znajdziemy was w akademii?<BR>
<BR>
ZOLLASSA: Tak. Pomyślnych wieści, bracie.<BR>
<BR>
ULLIS: Dobranoc, siostro.<BR>
<BR>
Gdy Zollassa wychodzi, Clavides otwiera pakunek. W środku jest księga z wieloma luźnymi kartkami.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Chyba znaleźliśmy zaginioną księgę. Dostarczono nam ją prosto w ręce.<BR>
<BR>
Clavides zaczyna po cichu, do siebie, czytać księgę.<BR>
<BR>
ULLIS (do siebie, zadowolony): Argonianka w Scath Anud. I to ładna, jak się patrzy. Mam nadzieję, że nie byliśmy zbyt
niemili. Już męczą mnie te wszystkie kobiety z ich gładką, mokrą skórą. Byłoby wspaniale móc się z nią spotkać, gdy już
skończę służbę. <BR>
<BR>
Gdy tak prawi, otwiera list i zaczyna czytać.<BR>
<BR>
ULLIS (wciąż do siebie): Wygląda na kogoś z południa, tak jak ja. Wiecie, Argonianki z północy Czarnych Mokradeł są... o
wiele... mniej...<BR>
<BR>
Ullis wraca do czytania, porażony treścią listu. Clavides przerzuca stronice na koniec księgi i czyta ostatnie zdania.<BR>
<BR>
CLAVIDES (czytając): Pisane na czarno 'The khajiickie samiec wykazał zaskakująco niską odporność na proste zaklęcie
błyskawic, ale udało mi się uzyskać ciekawe efekty przy zaklęciu kwasowym średniej instancji rzucanym powoli, przez kilka
dni'. Na czerwono, na marginesie, 'Tak, rozumiem. Czy zaklęcie zostało rzucone jednakowo na całą powierzchnię ciała obiektu
badania?' Na czarno, 'Nordycka samica została poddana szesnastu godzinom zaklęcia mrozu, co w efekcie zamroziło jej ciało,
pozostawiając nieruchomą. W końcu wyzionęła ducha. Inaczej było z nordyckim samcem, czy z Popielaninem, którzy znacznie
wcześniej zapadali w śpiączkę, lecz później wracali do zdrowia. Popielanin chciał później uciec, ale udało mi się nad nim
zapanować. Natomiast Nordyta wykazał się ciekawą, nazbyt silną reakcją na proste ogniste zaklęcie i wyzionął ducha. Spójrz
na załączoną ilustrację'. Na czerwono, 'Tak, widzę. Po oparzeniach i lezjach wnioskuję, że zaszło jakieś wewnętrzne
spopielenie spowodowane, być może, kombinacją krótkiego wybuchu płomienia, po którym nastąpiło długie wystawienie na
działanie mrozu. Jaka szkoda, że nie mogę ujrzeć eksperymentu osobiście. Mimo wszystko, gratuluję tak wspaniałej notacji'.
Na czarno, 'Dziękuję za sugestię odnośnie powolnego zatruwania mojej służki Anary. Zalecone dawki uzyskały niesamowite
rezultaty, nieznacznie ograniczając jej pamięć. Planuję gwałtownie zwiększyć dawki i zbadać czas potrzebny, by coś
zauważyła. Będąc przy temacie, jaka szkoda, że nie posiadam żadnych obiektów argoniańskich, ale handlarze niewolników
biecali mi kilka zdrowych okazów na jesieni. Chcę sprawdzić ich metabolizm, porównując go z tym u elfów i ludzi. Śmiem
twierdzić, iż zaklęcie błyskawicy średniej instancji, rzucane na Argonianina falą ciągłą, nie byłoby śmiertelne przez
przynajmniej kilka godzin. Podobnie jak w przypadku cyrodiilskiej samicy oraz olbrzyma, oczywiście'. Na czerwono, 'Byłoby
wielką szkodą czekać do jesieni, by się przekonać'.<BR>
<BR>
ULLIS (czytając list): Pisane czerwonym atramentem, 'Oto twój Argonianin. Proszę, daj znać o wynikach'. Podpisane jest
'Kema Warvim'.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Na Kynareth, to nie nekromancja. To magia zniszczenia. Kena Warvim i Kena Telvanni Hordalf Xyr nie prowadzili
badań nad śmiercią, a nad ograniczeniami magicznych tortur.<BR>
<BR>
ULLIS: List nie jest adresowany do Keny Telvanni Hordalf Xyr, a do Sedury Iachilli Xyr. Jak myślicie, jego żona?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Iachilla. To imię Telvanni z domu Xyr osoby, o której słyszałem w związku z zabiciem olbrzyma. Lepiej zabierzmy
stąd służącą. Potrzeba jej uzdrawiacza.<BR>
<BR>
Clavides budzi Anarę. Zdaje się ona być zdezorientowana.<BR>
<BR>
ANARA: Co się dzieje? Kim jesteście?<BR>
<BR>
CLAVIDES: Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze. Zabieramy cię do uzdrawiacza.<BR>
<BR>
ULLIS: Potrzebujesz płaszcza, Iachillo?<BR>
<BR>
ANARA: Dziękuję, ale nie, nie jest mi zimno...<BR>
<BR>
Anara/Iachilla urywa, zdając sobie sprawę, że ją mają. Clavides i Ullis wyciągają miecze.<BR>
<BR>
CLAVIDES: Jej lordowska mość ma na palcach czarny atrament.<BR>
<BR>
ULLIS: A gdy ujrzałyście mnie w drzwiach, myślałyście, że jestem argonianinem, którego przysłał wasz przyjaciel Warvim.
Temu to usłyszałem 'Nie teraz. Odejdź'.<BR>
<BR>
ANARA/IACHILLA: Jesteście bardziej spostrzegawczy niż Anara. Nie pojmowała co się dzieje, nawet gdy potroiłam zaklęcie
trucizny i wyzionęła ducha przy, z tego co zaobserwowałam, wyraźnej agonii.<BR>
<BR>
ULLIS: A ja czym miałem być uraczony najpierw? Błyskawicą czy ogniem?<BR>
<BR>
ANARA/IACHILLA: Błyskawicą. Ogień uważam za zbyt nieobliczalny.<BR>
<BR>
Gdy to mówi, pochodnie gasną. Na scenie zapada zupełna ciemność.<BR>
<BR>
Nie słychać odgłosów walki, szczęku mieczy. Nagle rozbłyska błyskawica i zapada cisza. W ciemności odzywa się
Anana/Iachilla.<BR>
<BR>
ANARA/IACHILLA: Fascynujące.<BR>
<BR>
Gdy zapada kurtyna, ma miejsce jeszcze kilka rozbłysków.<BR>
<BR>
KONIEC.<BR>
<BR>